niedziela, 10 kwietnia 2011

Ciastolina czyli balsam na zbolałą matczyną duszę ;)

Staram się, ale nie mam czasu. No normalnie nie mam czasu nic dla Szymka większego przygotować, zaplanować. Wszystko robimy z doskoku, mimo, że Zuzia jest mało wymagająca.

Aż wstyd mi przed Wami, że nic nie piszę.

Co porabia Szymek? Zwykle "pomaga" mi przy Zuzi, podaje pieluszki itp, kupiłam mu nowe książeczki o Kamyczku więc ogądamy do znudzenia.

Następny mój zakup to będzie chyba "Miasteczko Mamoko".

Coś podobnego do uwielbianych przez Szymka misiów.

Jakoś weekendy nam przelatują przez palce. Wychodzenie na spacery z dwójką maluchów jest nie lada wyzwaniem. Ubranie, sprowadzenie wóżka i pokananie schodów najpierw z jednym potem drugim. Więc jak już dzieci były zapakowane w wózek zaczął walić grad. No to skoro spacer odpadł to już MUSIAŁAM coś Szymkowi wynaleźć w zamian.

I oto zapomniana ciastolina. Muszę przyznać, że teraz Szymek się nią dużo fajniej bawi. I dłużej :) Bawiliśmy się nią przed południem i teraz znowu (więc mam chwilę na posta). Aż jestem zaskoczona, że tak go to wciągnęło.

A to już Wóz Strażacki w wykonaniu mamy. Koślawy trochę, ale grunt, że Szymek wie co to jest.

Czy ktoś widział dobrze uszyty kombinezon?? Bo ja nie :) Zawsze coś się nie dopina, zawija i odstaje.

3 komentarze:

  1. Ten wóz strażacki super wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Mi to nijak wozu strażackiego nie przypomina, ale Szymek jest zachwycony

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, myślałam że tylko ja mam takie do kitu kombinezony ?

    OdpowiedzUsuń